27 marca 2013

01. O krok od Liceum Al Capone


Nienawidzę tych ludzi - gwaru ich rozmów, szeptów za plecami, kartek, które podają sobie na lekcjach. Nienawidzę tej szkoły, stołówki i nawet szafek stojących gdzieś na korytarzach.  Głowa boli mnie okropnie od hałasu panującego dookoła. Mam wyjątkowo czuły słuch, który ZDECYDOWANIE nie jest przydatny w liceum.
. 
Wyjmuję z kieszeni mojego rozlatującego się iPoda, by chociaż w minimalnym stopniu zagłuszyć gwar panujący na stołówce. Rozplątując słuchawki obserwuję to, co dzieje się dookoła mnie. Zawsze siedzę na tym samym miejscu, w kącie pomieszczenia. Dzięki temu mogę mieć chociaż chwilę spokoju. No cóż, przynajmniej na tyle, na ile jest to możliwe. Wkładam słuchawki do uszu i włączam losowy kawałek. Gwar rozmowy cichnie, dzięki wrzeszczącemu po niemiecku mężczyźnie. Z jego pełnego furii krzyku nie rozumiem nic, lecz jestem mu wdzięczna za chwilę wytchnienia od wszechobecnego hałasu.
     
Skubiąc moją sałatkę obserwuję wszystko, co dzieje się dookoła. Meredith Slayer, przewodnicząca samorządu szkolnego, z ogromnym zaangażowaniem próbuje powiesić plakat informujący o szkolnym konkursie talentów. Napis „obecność obowiązkowa” wcale nie poprawia mi humoru. Świetnie, myślę, nie ma to jak oglądanie pryszczatych nastolatków marzących o sławie.  Meredith kołysze się na drabinie. Wszyscy bez wyjątku wstrzymują oddech.  Spadnie. Nie ma innego wyjścia. Złamana noga, może ręka powstrzyma ją od robienia zamieszania w szkole.  Drabina przewraca się, a razem z nią Meredith.
 
Parę sekund później, gdy uczniowie dostrzegają, co się stało, grupa osób podbiega do dziewczyny. Meredith nie płacze, jest bardzo zszokowana. Sałatka przestaje mi smakować, więc wstaję powoli  z krzesła, przekładam moją czarną torbę przez ramię, biorę tacę z posiłkiem i zmierzam do kosza. Próbuję przepchać się przez tłumek otaczający przewodniczącą szkoły. Cudem omijam grupę panikujących nastolatków i wyrzucam resztki do kosza. Przypadkiem wyszarpuję sobie słuchawki z uszu.
 - No,no, Aurelia Clockville przyczynia się do zakłady ludzkości.
Gwałtownie odwracam się do tyłu. Przede mną stoi niska, rudowłosa dziewczyna z wysoko uniesioną głową.  Kojarzę ją, chyba chodzi ze mną na francuski. Jestem zaskoczona tym, że pamięta moje imię i co więcej- wymówiła je poprawnie.
 - Słucham?
 - Wiesz, ile osób dałoby się pokroić, by ich bliscy mogli zjeść coś takiego? – lamentuje.  – Co z tobą jest nie tak?
Schylam się, by zdjąć jakiś papierek z glanów. Mam ochotę roześmiać jej się w twarz. Jestem zaskoczona, że nie bała się do mnie odezwać  - większość ludzi po prostu mnie unika, poza tym nie interesują mnie głodne dzieci.  Nagle ktoś popycha mnie do przodu. Widocznie dziki tłumek wokół Meredith rozchodzi się. Cudem odzyskuję równowagę
 - Słuchaj, zawsze możesz wyjąc to z kosza i zrobić z tym coś pożytecznego. Nie marnuj mojego czasu, dziewczynko. 
Rudowłosa otwiera usta, widocznie nie mogąc pogodzić się z moją reakcją. Chyba sądzi, że z pokorą wyjmę sałatkę i zadeklaruję, że od dziś będę szalonym ekologiem. Życie bywa okrutne. Dziewczyna zamyka usta, gdy zakładam ponownie słuchawki. Ruda chyba zaczyna coś krzyczeć, lecz ja odwracam się gwałtownie. Wpadam na kogoś, uderzając go przypadkiem ręką i słyszę okropny pisk. Moim oczom ukazuje się Meredith, wcale nie wyglądająca na obolałą. No tak- głupi ma zawsze szczęście 
 - Ty głupia szmato! -  krzyczy łapiąc się za rękę.
 - Jakiś problem? Spoglądam na nią, mrużąc oczy. Jej platynowe włosy, na które pada słońce, rażą mnie niemiłosiernie. Dlaczego inni uczniowie tego nie dostrzegają?
 - Nie widzisz, że jestem poszkodowana? Musze dostać się do pielęgniarki!
 - Tobie pomoże tylko psychiatra, skarbie- Uśmiecham się słodko.
 - Zamknij się, głupia czarownico.  Twoich starych w życiu nie byłoby stać na psychiatrę. Nadal pracują w tej starej fabryce? 
Meredith szarpie mnie za włosy.  Bez zastanowienia uderzam ją pięścią w twarz. Ma na sobie tyle tapety, że z pewnością nie stanie jej się nic złego.  Stoję w miejscu i obserwuję wszystko to, co dzieje się wokół mnie. Nie umyka mi żaden, nawet najdrobniejszy szczegół - jak zawsze. Widzę Meredith upadającą do tyłu, w ramiona jakiegoś zszokowanego pierwszaka w kwadratowych okularach i zielonej, kraciastej koszuli. Samorząd szkolny szuka jakiegoś nauczyciela. Ludzie kręcą się wokoło nie wiedząc, co robić. Ruda skacze do mnie i wyciąga mnie ze stołówki. Jestem lekko oszołomiona moją impulsywnością, więc dziewczyna radzi sobie ze mną bez problemu. Zmierzamy w stronę wyjścia ze szkoły. Gdy wokół nas nie ma już tylu ludzi, odzywa się:
 - Masz przejebane- Splata przed sobą ręce. Dziewczyna próbuje być poważna, lecz zdradzają ją jej zielone, śmiejące się oczy.
 - Nie pierwszy i nie ostatni raz. Od dziś będziesz mnie śledziła?
Ruda puka się w głowę palcem wskazującym.
 - Ratuję cię, głupia buntowniczko!
 - Sama sobie poradzę - burczę - Nie potrzebna mi pomoc. Radzę sobie sama. Zawsze.
 - Super. Coś jeszcze? - Rudzielec śmieje się.
 - Słuchaj, nie wiem, czego ode mnie chcesz.  Najpierw masz do mnie pretensje, że nie dbam o dobro świata. Później ratujesz mnie od Platynowej Mary, która prawdopodobnie teraz robi raban w całej szkole. Na końcu uprowadzasz mnie ze szkoły i mnie wyśmiewasz. Nie potrzebuję łaski, serio. 
Błyszczące oczy Rudej stają się smutne, a ich kolor zaczyna przypomnieć brudną rzekę z odpadkami. 
 - Chciałam pomóc – mówi łamiącym się głosem
 - Ja nie potrzebuję pomocy! - krzyczę. Poprawiam moją torbę na ramieniu i biegnę do domu, nie reagując na jej krzyk.

Gdy wpadam do domu, widzę rodziców siedzących w salonie. Mama siedzi na fotelu, twarz ma schowaną w dłoniach. Kiedy jest smutna, wygląda o wiele starzej. Jej oczy stają się czarnymi dziurami żalu- wystarczy w nie spojrzeć, a twoje serce rozpada się na kawałki. Byłaby piękną kobietą, gdyby tylko nie spędzała całych dni w okropnej fabryce na przedmieściach, gdzie przebywa każdego dnia po kilkanaście godzin. Kiedyś miała bardzo długie czarne włosy, lecz ścięła je, gdy zaczęły przeszkadzać jej w pracy. Moja mama pozostała piękna. Tylko, że ej piękno jest przejmująco smutne. Mój ojciec jest dość korpulentnym mężczyzną. Kiedyś miał rude włosy, lecz dziś na jego głowie została ich tylko garstka, która straciła swój dawny kolor. Jest ochroniarzem w fabryce, w której pracuje moja rodzicielka. W teorii powinien pilnować budynku- w praktyce przez większość dnia dźwiga ciężkie skrzynie.
 
Mama prostuje się, gdy słyszy moje kroki.  Jest jeszcze smutniejsza niż zazwyczaj. Nie dziwię się, że dyrektor Hanks zadzwonił do nich do pracy. Zaatakowałam uczennicę. Regulamin szkoły stawiał sprawę jasno. Na moją korzyść z pewnością nie wpływa fakt, że nie jest to pierwsza taka sytuacja. Jestem natomiast zszokowana faktem, że oboje moi rodzice zwolnili się w tym dniu z pracy. Ostatni raz taka sytuacja zdarzyła się osiem lat temu…
- Siadaj – mówi tata. - Czy zdajesz sobie sprawę z tego, co zrobiłaś?
 - Tato, ona sprowoko…
 - Nie obchodzi mnie to! Zostałaś wyrzucona ze szkoły, głupia gówniaro!
Nie jestem zszokowana. Tata ma prawo być wściekły.  Zawsze zależało mu na moich stopniach, lecz odnoszę wrażenie, że teraz chodzi o coś innego…
 - Taki wstyd – mówi mama. – Jak ja mam pokazać się w pracy? Co wszyscy powiedzą?
Nie wiem, co powinnam zrobić. Przeprosić? Wyjść z pokoju? Jak zwykle zdanie obcych ludzi jest dla nich najważniejsze. Stoję oparta o ścianę, ze spuszczoną głową. Czekam. Niech tata ochłonie, a wtedy wszystkie emocje opadną. Jestem na siebie wścieła. Przecież doskonale wiedziałam, że nie dostanę drugiej szansy. Nagle robi mi się biało przed oczami. Jest mi gorąco, duszno i nie dam rady stać. Osuwam się po ścianie. Słyszę krzyk taty, lecz nie widzę już nic.
 
Czuję okropny ból głowy, jak gdybym mocno oberwała od kogoś młotkiem. Otwieram moje powieki z wielkim trudem. Fala białego światła oślepia mnie. Odruchowo zamykam oczy. Ponawiam próbę, tym razem udaje mi się zobaczyć nieco więcej. Jestem w jakimś białym pomieszczeniu. Rozglądam się dookoła. Pod ścianą mama śpi na krześle. Wygląda na to, że znalazłam się w szpitalu. Cudnie. Ale… Co ja tu robię?


Nagle przypominam sobie wszystkie wydarzenia. Uderzyłam Platynową Mary, pokłóciłam się z Rudą, wróciłam do domu, rozmawiałam z rodzicami i prawdopodobnie zemdlałam. Nagle do sali wchodzi młody lekarz.
 - Dzień dobry. Jak się czujesz?
 - Dobrze, tak myślę. Trochę boli mnie głowa - Nie było sensu kłamać - Ile spałam?
 - Dość długo- odpowiada wymijająco lekarz. - Zasłabłaś. Niestety, nie jesteśmy pewni z jakiego powodu. Prawdopodobnie była to reakcja organizmu na stres i przemęczenie,
 - Kiedy będę mogła wrócić do domu? - pytam z nadzieją. Szpital to kolejny punkt do mojej listy rzeczy, których nienawidzę
 - Możliwe, że już dziś. Pielęgniarka zaraz zaprowadzi cię na badania. Nie zajmie to zbyt wiele czasu.
Lekarz wychodzi. W tym czasie budzi się moja mama. Otwiera szeroko oczy i podchodzi do szpitalnego łóżka.
 - Aurelia, kochanie. Tak się martwiłam. Jak się czujesz?
 - Ja… Całkiem dobrze. Lekarz powiedział, że może dziś wrócę do domu – przerywam na chwilę. – Mamo, co z tatą? Dlaczego ty nie jesteś w pracy?
 - On też się martwi kochanie, chociaż jest w pracy – odpowiada mama mętnym tonem. – Zamieniłam się z Helen.
 - Co ze szkołą? – pytam, ukrywając niepokój. Ton mamy lekko mnie przeraził.
W naszym mieście są tylko 3 szkoły średnie.  Dla dzieci uzdolnionych, dla przeciętniaków i dla przyszłych kryminalistów. Nie mam szans, aby dostać się do szkoły dla uzdolnionych dzieciaków. Chyba wydałam na siebie wyrok.  Kim zostanę? Morderczynią? Złodziejką? Prostytutką?
 - Rozmawiałam z dyrektorem - odpowiada po chwili mama - Możesz zostać w szkole, pod warunkiem, że przez miesiąc będziesz pomagała w szkole woźnemu. To forma prac społecznych.
 - Super, dzięki. Lepsze to niż Liceum Al Capone… - Mama krzywi się słysząc tę nazwę.
 - Nie mów tak, to nie jest żadne liceum Al Capone, te dzieciaki są normalne, ale…
 - Tak, tak. Są z trudnych rodzin. Rozumiem.
Do sali wchodzi niska, czarnoskóra pielęgniarka. Wita się z nami i zabiera mnie na rutynowe badania.


Ze szpitala wychodzę w towarzystwie mamy. Wsiadamy w nasz stary samochód i ruszamy ku domowi. Ze starego radia leci „Sweet Home Alabama”. Wpatruję się tępo w widoki za oknem.  Nie mam na nic ochoty. Perspektywa sprzątania szkoły nie jest taka tragiczna jak mogłoby się wydawać.  Dobija mnie zaś myśl, że muszę wrócić do szkoły. Jestem teraz tam wrogiem publicznym numer jeden - z pewnością. Naraziłam się królowej szkoły, co więcej uderzyłam ją. Nigdy nie byłam lubianą osobą, ludzie nie dostrzegali mnie, umykałam ich uwadze. Teraz mnie zauważyli… Mam nadzieję, że Ruda nie będzie za mną łazić. Może potraktowałam ją zbyt ostro? Skąd mam to wiedzieć?! Nigdy nie miałam przyjaciółki, ani nawet koleżanki. Co się robi ze śledzącymi cię rudzielcami?
                 
Mama wysadza mnie na przystanku, a sama pędzi do pracy. „Fabryczne osiedle” tak wszyscy nazywają tę okolicę. Prawdopodobnie, dlatego, że dorośli mieszkańcy pracują w okolicznym zakładzie. Stare, zniszczone domy i często zaniedbane podwórka- to częsty widok, który nikogo nie dziwi. Chodnik zwykle pomalowany kredą przez dzieci, jest dziś zupełnie czysty, ponieważ ostatnimi czasy często pada. Zawsze jestem pozytywnie zaskoczona determinacją tych dzieciaków. Pomimo tego, że ich dzieła niedługo zmyje ulewny deszcz, one cierpliwie tworzą nowe rysunki.
            
Nadal idąc szybkim krokiem mijam „stypiarnię”, czyli miejsce spotkań młodzieży z Liceum Al. Capone. Rozlatujący się budynek ze starymi, cuchnącymi meblami w środku.  Nienawidzę tych ludzi, chociaż nie rozmawiałam z nimi przez osiem lat. Zaciskam pięści i znowu zaczynam biec.
Wchodzę po stopniach na werandę i otwieram drzwi. Czuję zapach mojego domu. Jestem u siebie. Wbiegam po stopniach do mojego pokoju. Widzę znajome, szare ściany pokryte czarnymi zawijasami wyglądającymi jak kwiaty. Pomalowałam ten pokój całkowicie samodzielnie i jestem niesamowicie dumna z tego dzieła. Widzę też bardzo stare brązowe meble, zniszczone łóżko i biurko poplamione farbami. Za oknem robi się coraz cieplej. Rzucam torbę na łóżko, zdejmuję buty, chwytam w rękę bieliznę, stare dresy, ogromną koszulkę i ruszam do łazienki, którą dzielę z rodzicami. Rozbieram się, rzucam ciuchy do kosza na pranie i spoglądam lustro. Wyglądam przerażająco. Moja niesamowicie blada cera, ma szarawy odcień. Brązowe oczy patrzą jakoś smutno, a moje czerwone włosy, niegdyś czarne, teraz są poplątane.
-Smaż się w piekle – burczę do swojego odbicia.
Wchodzę pod prysznic, odkręcam wodę i próbuję zapomnieć o szkole - przecież jest piątek.


Leżę na brzuchu i wtulam głowę w poduszkę. Plecy pieką mnie niesamowicie. Czuje się jakbym leżała cały dzień na słońcu. Lekarz nie wspominał, że coś takiego może się zdarzyć.  Sięgam po iPoda, a w oczy rzuca mi się data; już dziś jest 14.04.
-Wszystkiego najlepszego z okazji siedemnastych urodzin Aurelio – szepczę do siebie.
Wkładam do uszu słuchawki i włączam „Stairway to Heaven”. Nadal nie mogę zasnąć.  Plecy pieką mnie coraz bardziej.  Z bólu gryzę poduszkę. Co się dzieje? Nie będę budziła rodziców, poczekam do rana. Czy ja płonę? Wydaje mi się, że tak. Jest coraz gorzej, ale w końcu zasypiam.
 

Jest mi przeraźliwie zimno. Okna są zamknięte, tak jak drzwi. Wracam do łóżka, lecz nie potrafię zasnąć ponownie.  Wyjmuję z szafy jakieś stare ciuchy i idę do łazienki.  Po cichu otwieram drzwi by nie obudzić rodziców. Zdejmuję ciuchy i już chcę wejść pod prysznic, lecz odruchowo zerkam w lustro.  Moje plecy… Robi mi się słabo. Biorę do rąk lusterko stojące na pralce i ustawiam się tak by zobaczyć moje plecy. Mam wrażenie, że zaraz zemdleję.


Włosy mam spięte w kok, wiec idealnie widzę to, co pojawiło się na moich bladych plecach. Na tle srebrnych, wytatuowanych skrzydeł, między łopatkami znajduje się otwarty, złoty zegarek kieszonkowy. Na jego tarczy wpleciony został napis „timeleste ermenascare”. Wskazówki, na których znajdują się delikatne kwiatki, wskazują godzinę szóstą.  Łańcuszek zegarka, zbudowany jest  z małych okręgów. Ciągnął się właściwie przez całą środkową część pleców. Wewnątrz obszaru zaznaczonego łańcuszkiem znajdują się złote odgałęzienia przypominające pędy kwiatów. Przepiękne zawijasy zdecydowanie zwracają na siebie uwagę.
Widziałam już kiedyś ten sam motyw, lecz nie potrafię określić gdzie. Wiem, że widziałam go dawno, ale…To nie może być prawda. To się nie dzieje. Co się stało tamtej nocy? Skąd wziął się ten piękny tatuaż?
 
~~~~~~
Stało się- wysłałam w świat pierwszy rozdział. Prawda jest taka, że pomysł na opowiadanie "Córka czasu" powstał ponad rok temu, a rozdział na opublikowanie czeka dziewięć miesięcy. Mam nadzieję, że moja twórczość przypadnie Wam do gustu. Zachęcam do wyrażania swoich opinii w komentarzach. :) Zerknijcie również na prawą stronę bloga.
PS. Bardzo proszę- zwracajcie mi uwagę na błędy, które popełniam. Dzięki temu uniknę ich w przyszłości. 

26 komentarzy:

  1. Bardzo mi się spodobało :) Był jakiś malutki błąd, ale to nie ważne. Niesamowicie ciekawie napisane i nie mogę doczekać się kolejnych rozdziałów :) Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  2. Baaaaaaaaaaaaardzo fajne. Kilka błędów było, ale jest ok. Pomysł bardzo fajny. ;3

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zapowiada sie ciekawie. Nie lubie takich ksiazek z wrozkami i tymi innymi, ale przyznam, ze zainteresowalo mnie to opowiadanie. Czekam na kolejne rozdzialy ;) pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Początek brzmi całkiem ciekawie, nie powiem, że błędów nie było, bo niestety wypatrzyłam sporo; ale nie ortograficznych, co bardzo mnie cieszy - za to multum interpunkcyjnych i chyba kilka składniowych, ale to kwestia do dopracowania, prawda?
    Poza tym ze swojej strony radziłabym Ci oddzielenie od siebie fragmentów tekstu i podkreślenie dialogów, bo bardzo trudno czyta się jeden spójny tekst, tym bardziej pisany białymi literami na czarnym tle, dla mnie jest to spory problem.

    Pozdrawiam, życzę dużo weny i czekam na kolejne rozdziały, a bloga dodaję do mojej listy obserwowanych :)
    Mam nadzieję, że czasem zerkniesz również do mnie: http://little-things-from-the-notebook.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ehh.. przyszłam cię prosić, żebyś nie zaśmiecała mojego bloga reklamami tego opowiadania pod rozdziałami, skoro istnieje takie coś jak SPAMOWNIK!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo przepraszam. Wiem, że moje gapiostwo bywa uciążliwe.

      Usuń
  7. Witaj!

    Zwykle nie odwiedzam niezachęcającego spamu, w ogóle bardzo rzadko zdarza się, że coś mnie zainteresuje. Twoje opowiadanie w żadnym stopniu mnie nie zachęciło. Jeszcze ten szablon. Proszę, zmień go. No w każdym razie mam ochotę na krytykę, bo chora jestem i źle się czuję.

    Zacznijmy od estetyki. Po pierwsze, stosuj akapity. To najważniejsza zasada. Oczywiście przed myślnikami również. Poza tym, po myślniku należy także postawić spację. Po drugie, jeśli już zaczynasz robić odstępy między akapitami, to rób je wszędzie! No i proszę Cię, na końcu różowa czcionka? To mi się kojarzy tylko ze SłiTaŚśnYmi AŁtoreczkami.

    Błędy. Nie, żeby było ich aż tak dużo, ale niektóre mnie poraziły. Szczególnie, kiedy mieszałaś czas teraźniejszy z przeszłym. Jeśli już zdecydowałaś się pisać tym pierwszym, to nie rób wstawek z drugim. Albo po prostu pisz w czasie przeszłym i wszyscy będą się cieszyć. I ja wiem, że wszyscy tak kochamy tą spację, ale przed przecinkami i kropkami jej się nie wstawia. Nie będę Ci już w/w błędów wymieniać, sama je znajdź i popraw.

    ”Parę sekund później, gdy wszyscy zauważamy” - bohaterka już wcześniej zauważyła, więc czasownik w pierwszej osobie liczby mnogiej nie jest na miejscu.
    „Jestem zaskoczona, że nie bała się do mnie odezwać  - większość ludzi po prostu mnie unika, po za tym nie interesują mnie głodne dzieci.” - poza tym.
    „Nie marnuj mojego czasu dziewczynko.” - przecinek przed „dziewczynko”.
    „Rudowłosa otwiera usta, widocznie nie mogąc pogodzić się z moją reakcja.” - reakcją.
    „Spoglądam na nią mrużąc oczy. Jej platynowe włosy, na które padało słońce raziły mnie niemiłosiernie.” - Boże, miałam tych błędów nie wypisywać, ale popraw to! Pomieszałaś czasy. Ach, no i jeszcze przecinek przed "raziły" oraz "mrużąc".
    „-Ratuję cię głupia buntowniczko!” - przecinek przed „głupia”.
    „Poprawiam moją torbę na ramieniu i biegnę do domu nie reagując na jej krzyk.” - przecinek przed „nie reagując”.
    „Gdy wpadam do domu widzę rodziców siedzących w salonie.” - przecinek przed „widzę”.
    „Gdy jest smutna wygląda o wiele starzej.” - przecinek przed „wygląda”. Przy okazji powtórzyło się „gdy”. Radzę zastąpić na przykład „kiedy”.
    „Zostałaś wyrzucona ze szkoły głupia gówniaro!” - przecinek przed „głupia”
    „Pod ścianą mama śpi na krześle, wygląda o wiele starzej niż zazwyczaj. Wygląda na to, że znalazłam się w szpitalu.” - powtórzenie „wygląda”
    „-Co ze szkołą? – pytam ukrywając niepokój.” - przecinek przed „ukrywając”

    Dobra, nie mam już dalej siły. Poczytaj jakieś książki o interpunkcji czy coś i sama znajdź resztę błędów. Pomyliłam się, kiedy napisałam, że nie jest ich aż tak dużo. Jest ich masa. Radzę znaleźć betę.

    Jeśli chodzi o treść... no cóż, tu zastrzeżeń aż tylu nie mam. Ale nie rozumiem jednej rzeczy – za jedno pobicie chcieli wyrzucić Aurelię ze szkoły? Przecież to niedorzeczne. Poza tym, nie używaj aż tylu wulgaryzmów. Naprawdę nie są potrzebne, a wskazują tylko na niski zasób słownictwa.
    Końcówka w Twoim mniemaniu miała chyba zaintrygować i z pewnością, zrobiłaby to, gdyby tylko była napisana jakoś składniej. Dużo pracy przed Tobą.

    Według mnie to opowiadanie ma potencjał, ale musisz zastosować się do moich rad. Zrób też zakładki, bo potencjalny czytelnik, wchodząc na Twojego bloga, nie wie o czym jest. Jakiś opis się przyda. I zmień szablon, błagam! Co tu ukrywać – jest brzydki.
    Myślę, że wymyślenie ciekawszego spamu też by się przydało. Bo ten Twój w żadnym stopniu nie zachęca.

    Nie byłam miła, ale na początek krytyka się przyda. Wydaje mi się, że jesteś osobą inteligentną, a ja nie popuszczam, kiedy ktoś tego nie wykorzystuje. To wynika wyłącznie z lenistwa. Myślę, że gdybyś sprawdziła tekst przed opublikowaniem, wyłapałabyś wiele błędów i ja nie musiałabym się aż tak męczyć.

    To chyba na tyle. Wpadnę może tu jeszcze, aby sprawdzić, czy coś poprawiłaś i popracowałaś nad tym blogiem.
    Pozdrawiam, Pralinee.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo za poświęcenie czasu. Czytałam ten tekst wielokrotnie i nie wiem jakim cudem nie wyłapałam większości błędów. Odnoszę też wrażenie, że blogspot robi mi na złość i nie zawsze zapisuje moje poprawki.

      Usuń
  8. Jestem pozytywnie zaskoczona. Czytając początek pomyślałam, że to kolejny bubel, a jednak się pomyliła. Końcówka mnie zainteresowała. Czekam na ciąg dalszy. Dodaję do linków.

    Pozdrawiam.
    http://only-rescue.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Podzielam zdanie przedmówcy. Też obawiałam się jakiegoś gniota, przez całą scenę w stołówce myślała, że za chwilę wpadnie tam jakiś super przystojniak i uratuje ją z tarapatów, a tu proszę bardo. Zdolna bestia, radzi sobie sama.
    W ogóle wiedzę, że jesteśmy na tym samym etapie rozkręcania blogów ;) Chciałabym cię zaprosić do siebie, bo jak na razie idzie mi bardzo marnie ;)

    http://krucha-sprawa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  10. Ach, dziękuję bardzo za zaproszenie! Jestem zaszczycona. Widzę, że niezmiernie trudno poszukać jest miejsca na spam (w gwoli ścisłości: u mnie nazywa się ono "Zakamarek Filcha").

    OdpowiedzUsuń
  11. Naprawdę dziękuję za zaproszenie na Twojego bloga (które to zostawiłaś na moim, książkowym) - myślę że dalsza 'krytyka' jest tu zbędna, ponieważ koleżanki już wytknęły chyba wszystko, co było nie tak. Nie myślałaś o pisaniu w czasie przeszłym? Trochę lepiej się wtedy wszystko czyta.
    Z pewnością będę tu zaglądać! Czekam na część kolejną i za razem zapraszam do siebie, bo również założyłam bloga z opowiadaniem. Jeszcze dziś wrzucę prolog. http://howilostafriend.blogspot.com/
    Pozdrawiam! ; )

    OdpowiedzUsuń
  12. To jest świetne :D Pisz dalej :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć
    Opowiadanie jest całkiem niezłe, na początku myślałam, że będzie do stołówki wpadnie jakiś przystojny facet, który będzie ją wyciągał z tego całego bagna, albo jakiś gbur (który zapewne również byłby przystojny) który po jakimś czasie odkryje wszystkie swoje karty przed główną bohaterką ale na całe szczęście pomyliłam się (chociaż muszę przyznać, że lubię od czasu do czasu poczytać takie szablonowe schematy).
    Główna bohaterka jest całkiem ciekawa, choć czegoś mi w niej brakuje (niestety nie wiem czego) i czasem mnie irytuje ale to nic złego, bo ja mam różne, dziwne odchyły.
    Jak dla mnie ta rozmowa z rodzicami była dość krótka, mogłaś bardziej opisać ich emocje czy skupić się na postępowaniu. Zemdlenie Aurelii(chyba dobrze pamiętam, a jeżeli nie to przepraszam) nie zrobiło na mnie wrażenia, jednak sytuacja wydaje się być prawdopodobna.
    Muszę przyznać, że ten zegarek na plecach jest całkiem intrygujący, chętnie bym poznała odczucia bohaterki i jej reakcje. Następny rozdział przeczytam, chciałabym zgłębić się w historię Aurelii i dowiedzieć się co nieco co wspólnego z tym wszystkim ma ten zegar, czas czy jak to tam nazwać.
    Błędów ci nie wytknę, szczerze to nawet nie zwróciłam na nie szczególnej uwagi, wolałam zagłębić się w treść. W każdym razie było kilka sformułowań, które niekoniecznie mnie zachwyciły i zmieniłabym im nieco formę ale nie jestem do końca przekonania czy byłaby to dobra zamiana. Nie jestem wybitną polonistką aby wiedzieć co jest ok a co nie.
    Mam jednak do ciebie jedno ale. Informację (a właściwie spam) o twoim opowiadaniu przeczytałam na swoim własnym, ZAWIESZONYM blogu. Nie obraź się, ale wydaje mi się bez sensu reklamowanie swoich blogów na innych, które są zawieszone. Nie wiem, czy nawet do końca wiedziałaś o czym było moje opowiadanie ale nie wnikam w to. Wyrażam tylko swoje zdanie. W normalnej sytuacji po prostu nie weszłabym na twoją stronę, ale z racji tego, że naprawdę mi się nudzi to postanowiłam dać ci szansę.
    Pozdrawiam i życzę pomysłów oraz wytrwałości w pisaniu

    OdpowiedzUsuń
  14. Szczerze? Zaciekawiłaś mnie. Boli mnie trochę głowa i nie wiem czy stać mnie na jakiś kreatywny komentarz, ale spróbuję. Zaczyna się ciekawie ; bijatyka, rudzielec, nowa szkoła, tatuaż. Hmn, ciekawe o co chodzi? Nie wiem, może przydałoby się więcej opisów uczuć. Sama uwielbiam je czytać. Mi tam wisi, że używasz wulgaryzmów. Sama też ich używam, bo to prawdziwe. U mnie w gimnazjum każdy klnie, ja też. Nie razi mnie to. Jeśli chodzi o błędy, to nawet na nie nie zwracam uwagi. Sama robię ich masę i co? Pfff, mam się przejmować. Mówi się trudno. I trochę racji ma komentarz wyżej, za jedną bójkę nie powinni od razu wywalać ze szkoły. A i myślę, że kolejne rozdziały będą lepsze. Po prostu trzeba się w blogowy świat wkraść, przyzwyczaić czy cuś. Okey, będę zaglądać. : 3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie nowy rozdział : http://amor-vincit-omnia-carpe-diem.blogspot.com/ . ; )

      Usuń
  15. Początek nie przypadł mi do gustu, ale już kilka zdań dalej jak najbardziej. Widać, że masz interesujący pomysł.
    __________
    Znasz serię Dary Anioła? Wiesz kim są Nefilim? Zapraszam do przeczytania nowej historii wprost ze świata wykreowanego przez C. Calre.

    Wszystkiego po trochu, by stworzyć tą opowieść się dało.
    http://secret-of-wolf.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  16. Okej, weszłam chyba tylko z nudów, bo generalnie ignoruję spam.
    Powiem tak... pomysł jest dobry, ale wykonanie trochę gorsze. Nie będę Ci tutaj przytaczać błędów, bo ktoś już to wcześniej zrobił, a poza tym jest ich bardzo dużo.
    Trudno mi się czytało ten rozdział, po pierwsze dlatego, że nie przywykłam do czasu teraźniejszego. Po prostu nie mogłam się przestawić, ale popracuję nad tym, bo osobiście uważam, że jest to coś nowego i na pewno wyróżnia w jakiś sposób to opowiadanie. O ile tylko nie będziesz mieszała czasów... A po drugie: robisz tyle powtórzeń, że głowa mała! Krótkie zdania i ciągle te same słowa są po prostu mega męczące i dają czytelnikowi wrażenie, że masz ubogie słownictwo.
    Dalej... Uważam, że trochę za szybko się to wszystko działo. Fajnie, że próbujesz już na wstępie rozkręcić towarzystwo i wstawiasz jakąś akcję, ale jednak... Wyrzucenie ze szkoły mogłoby się odbyć w ten sposób, że wzywają Aurelię z rodzicami do szkoły i tam ją o tym informują... Ten dialog z ojcem i matką był totalnie... drętwy. I żeby od razu mdleć? I czy to tak na serio, że laska spała 2 dni - 2 DNI! - i zaraz jak się obudziła to ją wypuścili do domu? Wybacz, ale to chyba nawet w Polsce tak nie ma. Mogłaś opisać jak ją badali. Nic szczegółowego, bo przecież nie każdy musi mieć specjalistyczną wiedzę na ten temat, ale cośtam jednak mogłaś napisać.
    No i kompletnie nie rozumiem końcówki. Te skrzydła to jej tatuaż, który sobie kiedyśtam zrobiła, tak? A ten zegarek? W sensie, że co to jest? Również tatuaż, czy wyrósł jej tam najprawdziwszy metalowy czasomierz? No i nie czaję, dlaczego akurat na plecach? Przecież z przodu byłoby chyba łatwiej odczytać godzinę (jeżeli to nie jest tatuaż)... Mam nadzieję, że to się wyjaśni w późniejszych rozdziałach, bo naprawdę jest to niezrozumiałe i wcale mnie to nie zaciekawiło, a raczej zirytowało (bo nie wiem o co chodzi, a ja już tak mam, że lubię wiedzieć :).

    A co do estetyki: czarne tło i białe literki to zbyt duży kontrast. Jak przesuwa się stronę to zdania aż skaczą do oczu. Bardzo to nieprzyjemne, zwłaszcza dla osób z wadą wzroku. No i stosuj akapity, to jest bardziej poprawna forma.

    Tak czy siak... Dziękuję za zaproszenie. Wpadnę jeszcze, bo chcę się dowiedzieć o co chodzi z tym zegarkiem.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okej, nie wiem czy to ja wczoraj nie dopatrzyłam ostatniego zdania, czy to Ty je dopisałaś (jeśli to pierwsze to przepraszam). W każdym razie dobrze się stało, że weszłam dzisiaj sprawdzić :) Przynajmniej wiem, że to jest tatuaż :)

      Usuń
  17. Super. Po prostu super, pisz dalej czekam z niecierpliwością. Będę często zaglądać, nie zawiedź mnie, że potem przestaniesz pisać. Jest parę literówek, każdemu się zdarzy ;P

    OdpowiedzUsuń
  18. Kiedy kolejny rozdział?? :))

    OdpowiedzUsuń
  19. Na chomikuj zobaczyłam reklamę twojego opowiadania i wydało mi się całkiem interesujące. "A co mi tam, zobaczę" pomyślałam sobie.
    Ale niestety - opis ciekawszy od samej historii. Przynajmniej na razie. Mam nadzieję, że trochę się rozkręci, bo póki co jest dosyć schematycznie. Mimo wszystko czytałam z przyjemnością i zainteresowaniem i na pewno zapoznam się z ciągiem dalszym, jeśli takowy nastąpi.
    Nie będę komentować stylu, który został już elegancko zjechany przez innych...
    Albo i będę! Bo to trochę niesprawiedliwe. Owszem, tekst jest usiany drobnymi błędami, co czasem naprawdę przeszkadza, ale nie jest aż tak tragicznie. Dobra beta takim problemom spokojnie zaradzi.
    Zgadzam się też z którąś tam przedmówczynią - musisz popracować nad autentyzmem dialogów i postaci. Parę opisów odczuć będzie dobrym początkiem, a potem to jakoś samo poleci.
    Podsumowując - jest potencjał i liczę, że wykonanie mu dorówna.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  20. Zapraszamy na siódmą insynuację http://blizniacza-insynuacja.blogspot.com/, pozdrawiamy serdecznie, Caroline & Patex :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Zapraszamy na ósmą insynuację http://blizniacza-insynuacja.blogspot.com/
    Pozdrawiamy serdecznie i życzymy miłej lektury :)
    Caroline & Patex

    OdpowiedzUsuń